19 maja 2017

Ostatnimi laty stwierdziłem, że Wilki są chyba szlachetniejsze od Owiec - z trudem wyobrażają sobie życie bez tych ostatnich, zaś Owce? Szkoda gadać. Cholerne niewiniątka bez serca...

TheEnderling
Imię: Sullivan. Woli jednak gdy inni zwracają się do niego per ,,Sully” - pełne imię brzmi jakoś tak dziwnie oficjalnie. Nigdy nie czuł się jakąś specjalną osobistością. Jest tylko Sully’m.
Nazwisko: Fandango. Przybrał je sobie gdy tylko zaczął się bawić w działalność na scenie. W końcu każdy artysta musi mieć jakieś głupie, zapadające w pamięć nazwisko.
Pseudonim: Na jakiś specjalny przydomek sobie nie zapracował. Od zawsze był ,,Niesamowitym Panem Fandango” i nie krył się pod konkretnymi przezwiskami. Owszem, pojawią się jakieś nazwy nadane mu przez widownię, czy nawet media, ale jakoś do żadnego się nie przywiązał. No może poza popularnym zwrotem ,,Szuler”, jak zwykł się przedstawiać w kasynach jeszcze zanim przystąpi do jakichkolwiek gier. Wśród tych ,,niepewnych” znajomych natomiast kręcą się przeróżne ksywki, symbolicznie trzymające się tematu jaszczurek. Stąd właśnie Sully wziął swoje dwa ulubione pseudonimy. Pierwszym - Rychlik, od nazwy małej kolorowej jaszczurki pustynnej - posługują się głównie ci nie uważający ,,ulicowego magika” za żadne zagrożenie, często robiąc to wręcz kpiąco. Nie ciężko się więc domyślić, jaka konkretna grupa osób nazywa go Bazyliszkiem.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Każdy iluzjonista ma swoje sekrety. Fandango najwyraźniej uznał ukrywanie swojego wieku za genialny chwyt marketingowy (który o dziwo zadziałał w połączeniu z plotkami o jego przynależności rasowej). Nietrudno jednak stwierdzić, że ma nie mniej niż 25 i nie więcej niż 35 lat.
Rasa: ,,Jestem smokiem” - odpowie całkowicie pewny swoich słów. Jakkolwiek idiotycznie by to nie brzmiało, trzeba przyznać, że chociaż nie zieje ogniem ani nie porasta go łuska, posiada wiele innych cech bajkowych gadów. Oczywiście logicznie patrząc nie ma szans by mógł być jednym z nich. Pozostaje obstawiać, że jest efektem ciekawej mutacji, a resztę dopowiedziała mu jego własna, nakręcona sukcesami psychika.
Patron: Ludzie zgadując przypisują mu różny patronat, najczęściej wskazując na Thota, patronującemu między innymi magii. Iluzja ma jednak do czynienia z magią tyle, co pistolet na kulki z bronią palną - wyglądają podobnie, oba strzelają, ale tylko jedno z nich służy do zabawy. Ponadto trzeba nadmienić iż Thotowi przypisuje się także mądrość, o którą cwaniaka pokroju Rychlika chyba mało kto by posądził. Sullivan doskonale czuje się więc mając za patronkę kociogłową Bastet, na co zasłużył zapewne przez talent muzyczny i nieskończony optymizm.
Charakter: Prawdą jest, że ciężko spotkać człowieka o tak adekwatnych pseudonimach. Wszystkie przezwiska Sullivana, łącznie z tymi których używa o sobie tylko on, mają odniesienie do jego charakteru, niektóre nawet wielorakie. Spójrzmy chociażby na jego zwyczaj nazywania siebie potomkiem smoków. Powiesz, że ,,Smoków nie ma”, ale czymże są ludzie żyjący o ciężko zarobionym majątku innych, niż współczesnymi smokami? Te gady siały taki sam strach, jak obecnie sieje go wizja płacenia podatków państwu. Smoki nie zniknęły, a Sully jest tego idealnym przykładem. Ma aż niezdrową słabość do wszelkiego rodzaju błyskotek. Przejawiał ją właściwie od dziecka, ale kiedy psycholog (matka nie wytrzymała kolejnego zgłoszenia ze szkoły o zniknięciu drogich soczewek do mikroskopu) stwierdził u niego kleptomanię, chłopak zdecydował się coś z tym zrobić. I zrobił...niejako. Wyrobił sobie dziwny zwyczaj wymieniania jednego dobra na inne. Słowo ,,wymiana” jest tu zdecydowanie wyolbrzymione. Według definicji, wymiana aby zajść potrzebuje zgody obu stron, a w przypadku Rychlika zachodzi ona często bez choćby wiedzy innych. Magik aby uspokoić sumienie po prostu zostawia w miejscu kradzionej rzeczy jakąś inną, która niestety tylko prawdopodobnie może mieć taką samą wartość (spróbuj napisać coś bułką znalezioną tam, gdzie ostatnio widziałeś swój długopis). Z tego też powodu mimo wszystko Sully dalej ma reputację złodzieja i czuje się szczerze urażony, gdy ktoś tak go nazwie. Ktoś nie patrzący tylko na to co robi, mógłby zwrócić uwagę jak dziwnym jest fakt, że Fandango ZAWSZE znajdzie jakiś drobiazg do wymiany. Kleptomania najwyraźniej nie jest jego jedynym skrzywieniem psychicznym - to nałogowy zbieracz. Mężczyzna zabiera ze sobą wszystko co choćby wyda mu się przydatne...a przynajmniej zabierał, póki nie zaczął wymieniać jednych ,,śmieci” na drugie. Obecnie jego kieszenie to depozyt mniej lub bardziej przydatnych drobiazgów, który wydaje się nie mieć dna. Nie zdziw się więc gdy narzekając na brak ołówka, spinki, śrubokrętu czy innej, wydawałoby się zupełnie niepotrzebnej dupereli, Sully od razu podsunie ci to pod nos (no i nie pytaj skąd na ,,jego” materiałowych chusteczkach obce monogramy). Jak mogłeś się już domyślić, to wyjątkowo ekscentryczny człowiek. Wydaje się mieć własne definicje wielu słów. Jak choćby ,,uczciwość” - zanim zaczniesz z nim grać w karty, przyzna się do bycia szulerem i, tak jak ostrzegał, wygra nieczysto. W pojęciu Fandango dalej jest więc uczciwym człowiekiem, a przez jego upór nie idzie mu wyjaśnić błędu. Często rzuca głupotami, które po dłuższym zastanowieniu mogą mieć sporo sensu. Lepiej jednak nie wciągaj się w dyskusje na tego typu tematy. Jeśli powie ci, że niebo tak naprawdę jest zielone, tylko ludzie widzą kolory na opak, po prostu pokiwaj głową na zgodę i zapomnij o całej rozmowie. Tak będzie najlepiej, w innym wypadku doprowadzi twój mózg do skraju wytrzymałości. W jego towarzystwie nie idzie się znudzić: a to wyrzucą was z baru strasząc policją, a to znowu mężczyzna zupełnie przypadkiem ,,znajdzie” kluczyki do jakiegoś samochodu i zachce mu się przejechać, potem jeszcze będzie musiał sobie przypomnieć za co dostał zakaz zbliżania się do akademika - słowem, wciąż wpycha się tam, gdzie go najmniej potrzeba. Co jeszcze lepsze, facet faktycznie wydaje się nie pamiętać za co ostatnim razem ktoś chciał wywlec mu wnętrzności na ulicę i uparcie powtarza te same błędy. Plus jest taki, że przeżywając w kółko podobne scenariusze nauczył się odnajdywać kilka różnych opcji ucieczki. Tu pseudonim po zwinnej, pustynnej jaszczurce trafia w sedno - Fandango nie idzie na niczym przyłapać. Wydaje się kompletnym tchórzem szukającym guza, ale gdy ktoś próbuje mu dopiec w nieco mniej oczywisty sposób niż przywalenie w twarz, okazuje się, że Rychlik jest doskonale chroniony z kilku stron. To wyjątkowo tajemniczy człowiek. Wydaje się wiedzieć wszystko o wszystkich i wszystkim, ale znalezienie informacji na jego temat, a tym bardziej wyciągnięcie ich z niego są jak krew w piach. Trudno stwierdzić, czy tylko udaje skończonego idiotę, czy rzeczywiście nim jest, w każdym razie pod tym wszystkim kryje się jakiś geniusz. Bazyliszek, któremu ktoś zajdzie za skórę, nagle okazuje się wcale nie taki nieszkodliwy jak się wszystkim z miejsca wydaje. Sam może i nie będzie się próbował z tobą policzyć (nie jest aż tak głupi, by pchać się z nożem na strzelaninę), ale niewątpliwie w bliskiej przyszłości depcząca mu po ogonie osoba odkryje, że coś się święci. Dzięki mnogim i przydatnym znajomościom, ,,uliczny magik” może ci dopiec na o wiele bardziej nieprzyjemne sposoby, niż pojedynczym strzałem w ciemnej uliczce. Morderstwa zdecydowanie nie są w jego stylu, ale napuszczanie mediów na odpowiednie tropy i szczucie małymi gangami - jak najbardziej. Można uznać, że doskonale zgadza się tu z Hemingway’em: człowieka nie można pokonać...można go za to dokumentnie zniszczyć. Nikt właściwie nie wie ile się kryje za tym cwaniackim uśmiechem. Rozpowiada o sobie wiele kłamstw w celu podbudowania i tak już rozrośniętej reputacji, nigdy jednak nie chwali się w ilu medialnych skandalach naprawdę maczał palce. I pewnie nigdy się nie dowiemy.
Aparycja: Sullivan w swojej normalności ironicznie dosyć często jednak rzuca się w oczy. W końcu nie każdy na co dzień nosi strój popularnie uznawany za ,,wyjściowy”. Dla Rychlika elegancka koszula, proste spodnie, kamizelka i płaszcz to norma. Nie wyobraża sobie siebie w innym wydaniu niż to. Każdy ma ,,to swoje coś”, a tym sullivanowym czymś jest właśnie słabość do dystyngowanego wyglądu. Nie rozstaje się zwłaszcza z kapeluszem, chociaż znajomi już niejeden raz mówili mu, by porzucił ten ,,imidż sztampowego detektywa”. Ma swoje 180 centymetrów wzrostu i przeciętną, typową dbającemu o siebie mężczyźnie sylwetkę. Sterczące włosy trzyma ,,w artystycznym nieładzie”, za to o krótki zarost wyjątkowo dba. Uznaje się więc za ,,Człowieka z klasą”, chociaż całkiem możliwe, że zna inną definicję tego słowa niż reszta świata. Jedynym znakiem mogącym świadczyć o mutacji w genach Bazyliszka są oczy...a właściwie tylko jedno. Prawe oko mężczyzny mieni się różnymi kolorami, stopniowo i niedostrzegalnie zmieniając barwę wraz z upływem minut. Gama rozciąga się od zwykłych odcieni (piwne, błękitne, zielone), aż po te zdecydowanie bardziej widowiskowe. Możesz zacząć z nim rozmawiać patrząc w zupełnie naturalny błękit, by po zakończeniu dyskusji stwierdzić, że jednak widziałeś nieco mniej już powtarzalną u ludzi fioletową tęczówkę. Dla większego kontrastu, lewe nigdy nie zmienia koloru, zawsze pozostając w zupełnie normalnym zielono-niebieskim odcieniu, przez co jeszcze łatwiej zauważyć tą jedyną oznakę nieludzkości Rychlika. W opinii większości Fandango jest po prostu heretochromikiem, dlatego widok zmienionego koloru nierzadko budzi konsternację u ludzi znających go tylko i wyłącznie z wyglądu. Jednakże wygląd Sully’ego jest tylko jednym bodźcem zwracającym na siebie uwagę. Drugim i zdecydowanie bardziej wpływowym jest samo zachowanie. Nie trudno dostrzec, że masz do czynienia z ruchliwym, niespokojnym człowiekiem - przez większość czasu bawi się czymś, jakby jego mózg nieświadomie szukał zajęcia dla dłoni. A to przetasowuje talię kart, przewraca monetą między palcami, czy też okręca sobie zegarek na łańcuszku. Do ostatniego z wymienionych przedmiotów - podobnie jak do kapelusza - Szuler ma specjalny sentyment.
Zdolności: Jak już niejeden raz było wspomniane, Fandango jest iluzjonistą i to nie byle jakim. Podobno o poziomie ulicznego magika świadczy szerokość na jaką jego widownia rozdziawia usta i oczy, więc biorąc pod uwagę zdziwienie w jakie wprawiają popisy Bazyliszka, można uznać go za mistrza w swoim fachu. Jego triki nierzadko wydają się przeczyć wszelkim prawom logiki, a doszukiwanie się w tym wszystkim rozwiązań mija się z celem. Mimo wszelkich wskazujących na to poszlak, mężczyzna utrzymuje, że nie ma nic wspólnego z autentyczną magią, równocześnie niczego nie wyjaśniając, co tylko pogłębia teorie. ,,Prawdziwy iluzjonista nie zdradza swoich sekretów”, a Sully solidnie trzyma się tej zasady, wprawiając coraz więcej osób w niedowierzanie. Szczególny talent przejawia do znikania kart, kostek do gry, pionków...a także monet, kolczyków, bransolet i wszelkich innych drogich drobiazgów. Nierzadko rzeczy z tej drugiej grupy nie wracają do właścicieli już nigdy, wyparowując w powietrzu wraz z magikiem, co ukazuje nam kolejny z jego doszlifowanych talentów: zdolność skutecznego zacierania śladów. Co do owych ,,smoczych zdolności”, Rychlik wykazuje dwie takowe, mogące być przypisane do latających, majestatycznych gadów z bajek dla dzieci. I nie, to nie zianie ogniem, chociaż faktycznie pierwsza z nich wiąże się z tym żywiołem. Mianowicie Sully jest ognioodporny - jego skóra nie ulega uszkodzeniu ani nie odczuwa żadnego dyskomfortu czy bólu związanego ze zbyt wysoką temperaturą. Mogło by to między innymi wyjaśniać, dlaczego nie przeszkadza mu nawet najgorszy upał pomimo stroju. Mężczyzna nie potrafi się oparzyć, choćby nie wiem jak próbował. Szkoda tylko, że odbija się to w drugą stronę - wszelkie oziębienia odczuwa aż nadto (wystarczy tylko posłuchać jak przeklina przy powiewach chłodnego wiatru). Co do drugiej umiejętności, wiąże się ona z mentalnym wpływem na innych ludzi. Od biedy można nazwać to ,,hipnozą”, aczkolwiek Fandango nie potrzebuje do tego ani głosu, ani kontaktu wzrokowego - one jedynie wzmacniają efekt, nie stanowią konieczności. Dlaczego? Otóż Sullivan nie wpływa na umysł, tylko na emocje. Potrafi delikatnie nastroić czyiś stan emocjonalny w konkretnym kierunku, a co za tym idzie nawet popchnąć tą osobę do jakiegoś działania. Zawsze jest wyjątkowo subtelny i zaskakująco cierpliwy (w porównaniu do jego zwyczajowego zachowania), sam opisując to jako ,,Stan artysty przy pracy”. Nigdy nie próbuje przestawiać emocji na zupełnie przeciwstawne tory, bo dla niego byłoby to zbyt wyczerpujące, a dla obiektu jego działań nienaturalne i dezorientujące. Trzeba też dodać, że umiejętność Szulera działa obszarowo, więc pomimo kierowania jej na konkretnego człowieka, pozostali w pobliżu mogą odczuć delikatne, często niezauważalne skutki. Nie można też zapomnieć o nieco rzadziej przejawianym uniwersalnym talencie do muzyki - Sully świetnie gra na gitarze, pianinie, skrzypcach i saksofonie, chociaż żadnego z tych instrumentów nie posiada. Jest także nie najgorszym śpiewakiem.
Profesja: Jego głównym środkiem zarobku jest wystawianie na ulicy improwizowanych przedstawień iluzjonistycznych. Dużo ludzi, głównie dzieci naciągające rodziców, zostawia mu wtedy jakieś drobne, a o resztę ,,zapłaty” dba sam, czasem i pomiędzy spektaklami. Dorabia także śpiewając oraz grając w wielu barach, kafejkach i restauracjach rozrzuconych po Kemecie, nierzadko ,,zapominając” wspomnieć właścicielom, że organizuje u nich występ. Mimo tego prawie zawsze mu płacą. Co do nielegalnych działalności (jeszcze bardziej od okradania ludzi), mężczyzna jest swego rodzaju łącznikiem - kontaktuje ze sobą różnych ,,wpływowych ludzi”, dzięki szerokim znajomościom. Co za tym idzie, to także dobry informator.
Miłość: Nie da się ukryć - to kobieciarz, jednak nie w tym złym tego słowa znaczeniu. Jest nieprzeciętnym gentlemanem i lubi rzucać w zupełności szczerymi komplementami pod adresem płci pięknej, nie jest jednak specjalnie nachalny, doskonale znając definicję słów ,,Chyba sobie kpisz”, ,,Mam chłopaka”, ,,Nie w tym życiu” i ,,Zaraz ci przywalę”. Za stałym związkiem się specjalnie się rozgląda. Tłumaczy to tym, że niesprawiedliwy świat na siłę trzyma wszelkie godne dłuższej uwagi kobiety poza jego zasięgiem.
Rodzina: Uciekł do Kemetu przed bardzo niezadowoloną matką i jeszcze mniej zadowoloną siostrą. To dalej dwie najważniejsze kobiety w jego życiu, ale boi się ich tak samo mocno jak je kocha. Nie chce się przekonać co mają do powiedzenia na temat sposobu w jaki się ,,realizuje w życiu”...a już zwłaszcza siostra.
Przyjaciele: Brak
Wrogowie: Pewnie multum osób nie za bardzo za nim przepada. Jednak o jakimś nemezis wśród świadomych jeszcze mu nie wiadomo.
Inne:  - Słabość do błyskotek Sully’ego nie przejawia się tak, jak to w przypadku zwykłych złodziei. Szuler wydaje się oglądać za dosłownie WSZYSTKIM co błyszczy i właśnie takież przedmioty przywłaszczać. Ciągną go więc zarówno kamienie szlachetne jak i szklane kulki.
  - Cały czas rozpuszcza o sobie nieprawdziwe plotki. Jego dzisiejsza reputacja w przestępczym półświatku to więc w większości czyste bzdury, nie tylko wymyślone przez niego samego, ale i podkoloryzowane przez wielokrotne powtarzanie. Sam już nie ma pojęcia co kto o nim słyszał. Wiąże się z tym wiele nieporozumień, ale także pewne bezpieczeństwo - żaden z jego przeciwników nie ma pojęcia kogo właściwie powinien szukać.
  - Jego pistolet (niezastąpiona Beretta M9) nie jest byle jaką bronią. To swego rodzaju trofeum - ukradł go własnej siostrze zanim uciekł z domu, ostatecznie udowadniając jej rację co do pożyteczności jakie niesie ze sobą złodziejski talent. Kobieta pewnie doskonale wie gdzie się podziała jej broń i niechybnie przy następnym spotkaniu upomni się o zwrot. Nic dziwnego, że Rychlikowi nie spieszy się do widzenia z rodziną.
  - Swoje obecne nazwisko wziął po postaci z gry komputerowej. Poważnie.
  - Siedząc w jego towarzystwie musisz przyzwyczaić się do ciągłych odgłosów klikania czy brzęków. Sullivan non stop czymś się bawi: przewraca monety między palcami, obraca zegarkiem na łańcuszku lub na zmianę zapala i gasi benzynową zapalniczkę. Na dodatek przez większość czasu żuje gumę.
Twórca: Nyan Cat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz